Afera kredytów we frankach

Historia polskiej bankowości najmocniej w naszej pamięci zapisała się w ostatnim czasie z powodu kredytów we CHF. Wzięcie takiego zobowiązania, często na 20, 30 lat początkowo wiązało się, z dużo niższym oprocentowaniem, niż standardowe kredyty w złotówkach.

Na taką możliwość skusiło się wiele tysięcy Polaków nie zdając sobie wówczas sprawy, że sytuacja zmieni się diametralnie.

Klienci rozczarowani

Kredyty frankowe, wraz ze wzrostem kursu franka szwajcarskiego względem złotówek, pociągnęły za sobą szereg konsekwencji dla kredytobiorców. Raty drastycznie się podniosły, a całkowite zobowiązanie wobec banków urosło czasami nawet kilkukrotnie. Osoby, które wcześniej nie miały problemu ze spłatą kredytów – zaczęły mieć trudności z uiszczeniem comiesięcznej raty. Kiedy rząd nie reagował specjalnie na sytuację, klienci zaczęli masowo zgłaszać się do prawników i wytaczać spory.

Masowe pozwy

Sprawy frankowe zatrzęsły wszystkimi bankami. Przykładowa kancelaria prawna mogła wówczas zaproponować kilka rozwiązań swoim klientom – od analizy umowy kredytowej, po częściowe bądź całkowite unieważnienie umów. Rozpiętość działań, które należało podjąć, aby wygrać tę nierówną walkę była spora.

W toku pracy prawników okazało się, że duża część umów nie spełniała przepisów zawartych w kodeksie cywilnym, czy prawie bankowym. Dodatkowo w umowach kredytowych znajdowały się tzw. klauzule abuzywne – niezgodne z prawem zarówno polskim, jaki i unijny. Kiedy te informacje dotarły do opinii publicznej, klienci zaczęli wertować umowy nie tylko dotyczące kredytów hipotecznych, ale również kont i kart kredytowych. Zaufanie do instytucji finansowych kategorycznie spadło i ten tren utrzymuje się do dzisiaj.

Kancelarie prawne też nie bez winy

Część kancelarii prawnych zdecydowanie wykorzystało sytuację dla swoich własnych celów. Nieświadomi klienci, w obliczu rosnących zadłużeń, czasami pochopnie decydowali się na współpracę przeciwko bankom. Przekonywani przez niektórych „specjalistów” do złożenia pozwu do sądu bezrefleksyjnie topili tysiące złotych na niepewną walkę o lepszą ratę kredytową. Nadużycia w tym zakresie polegały przede wszystkim na tym, że prawnicy przekonywali swojego klienta, że wygrana jest w kieszeni. Niedoinformowanie, dodatkowe opłaty i przedłużające się procesy w konsekwencji stanowiły duże, dodatkowe obciążenie dla już i tak zmęczonych psychicznie i finansowo frankowiczów.

Efekt

Finalnie część klientów wyszła na swoje, innym się nie udało, albo toczą jeszcze procesy. Jedynym dobrym aspektem tej trudnej sytuacji jest na pewno uszczelnienie przepisów dot. funkcjonowania banków, zawierania umów kredytowych itp. Dodatkowo już chyba każdy Kowalski czy Nowak zdaje sobie sprawę, że obligatoryjnie, dla własnego bezpieczeństwo warto czytać i rozumieć to, co się podpisuje. Przede wszystkim, jeśli to rodzi konsekwencje na lata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *